31.12.2019

Najważniejszy moment w branży gier 2019

Ogłoszenie Cyberpunka przez Keanu Reeves'a, Red Dead Redemption 2 na PC czy premiera Death Stranding Hideo Kojimy to oczywiście istotne wydarzenia ale rok trwa od stycznia do grudnia, a już w lutym zdarzyło się coś co grubo namieszało.






10 Lat temu był boom na Minecrafta, co prawda trzyma się świetnie do dzisiaj ale juz nie znajduje się na ustach wszystkich. Trochę później mieliśmy falę gier MOBA, gdzie po sukcesie League of Legends i Dota 2 różne studia przychodziły ze swoimi pomysłami, żeby tylko ukroić sobie kawałek toru upieczonego przez Riot i Valve. Nawet Wiedźmin miał swoją MOBA-wersję. Ostatnie dwa lata należały do gier Battle Royale.


A temu wszystkiemu "współwinni" są... Quentin Tarantino oraz Kinji Fukasaku. W 2009 roku QT utworzył listę najlepszych filmów ostatnich 17 lat czyli od czasu gdy sam został reżyserem. W trakcie wywiadu powiadział mniej więcej coś takiego: "Cała reszta listy mogłaby się zamieniać miejscami, ale numer jeden jest absolutnie moim ulubionym filmem od 1992 roku, żałuję że to nie ja go zrobiłem". W ten sposób japoński film klasy B uzyskał rozgłos o którym jego twórca nie mógł nawet pomyśleć, ale skoro jedna z najwybitniejszych postaci kina mówi że to lepsze niz Matrix to chyba warto sprawdzić.


"Battle Royale", bo dokładnie taki jest tytuł, opowiada o grupie studentów która zostaje wysłana na bezludną wyspę. Niczego nieświadomi zostają postawieni przed śmiertelnym zadaniem: w ciągu trzech dni muszą zabić pozostałych. Jeśli pod koniec czasu zostanie więcej niż jedna osoba to zginą wszyscy za sprawą ładunku umieszczonego na szyi.


Gdyby nie fakt, że Kinji Fukasaku odszedł w 2003 roku to dzisiaj spokojnie mógłby od twórców PUBGa, Apex Legends czy Fortnite kosić niemałe pieniądze za prawa do marki bo te gry opierają się właśnie na jego pomyśle. Oczywiście potem temat został podłapany przez Hollywood i  Igrzyska Śmierci, ale forma była już nieco inna.


Dominacja Fortnite nad innymi grami była widoczna przez dłuższy czas, aż do lutego 2019. Bez żadnego hypu, trailerów, zapowiedzi, bez kompletnie niczego wjechało na scenę Apex Legends. W ciągu kilkunastu dni gra zdobyła 25 milionów graczy podczas gdy wydawało się, że ten teren jest już zbyt ciężki do zdobycia. To nie tak, że istniały tylko 2 tytuły Fortnite i PUBG, ale każda próba odebrania im graczy przez inne studia bardzo szybko zaliczała zderzenie z rzeczywistością. A tutaj gra od EA(!!!) dała graczom powiew świeżości oferują bardziej dynamiczną rozgrywkę z nowymi rozwiązaniami, które później w/w tytuły same wykorzystały.



Oczywiście jak to bywa z EA ich korporacyjne podejście przespało odpowiedni moment na wprowadzenie drugiego sezonu na czas i zanim otrzymaliśmy jakiekolwiek informacje olbrzymia część graczy wróciła do swoich starych gier lub poszła dalej. Tak czy inaczej pojawienie się Apex Legends to dla mnie najważniejsze wydarzenie gamingowe tego roku, mimo iż wielkim fanem Battle Royale nie jestem. Ta sytuacja pokazała, że nie ma tytułu nie do ruszenia, ale trzeba mieć odpowiednie narzędzia.



Co ciekawe twórcy Fortnite też pokazali, że mają jaja. Wyobraź sobie, że Twoja gra przynosi ogromne zyski jaka jest ostatnia rzecz która przychodzi do głowy? Odebranie tej gry zainteresowanym. A tak właśnie zrobiło Epic Games - dosłownie na oczach graczy wypieprzyli mapę w kosmos(dosłownie), ogłosili koniec i zostawili możliwość patrzenia na czarną dziurę. Z jednej strony to oznaczało, że luzie nie będą kupować waluty, V-dolców, a z drugiej ogromny rozgłos, bo jak to tak nie można już grać w coś co odniosło taki sukces. Hejterzy liczyli na "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść", Epic jednak miało inny plan i wkrótce potem wyszedł "fortnite 2". To 2 też wyłącznie dla rozgłosu, bo chodziło o kompletnie przerobioną mapę, ale za marketingowy geniusz trzeba ich docenić.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz