28.06.2019

Stara szkoła w 198X!

Paaanie za komuny było lepij!

198X to nie inspiracja oldschoolem, to oldskul w czystej postaci.






Jak tytuł wskazuje akcja toczy się w bliżej nieokreślonych latach 80-tych ubiegłego wieku, a my wcielamy się w nastolatka dla którego Suburbia jest całym światem jaki zna. Całe przedmieścia zna jak właśną kieszeń, z każdym miejscem ma jakieś wspomnienia, ale jest też jedno do którego mama zabroniła się zbliżać. Teraz kiedy jest już nastolatkiem postanawia odkryć co się tam znajduje. Po wejściu do środka jego oczom ukazuje się klub arcade gdzie najfajniejsi z niefajnych ludzi grają na automatach w gry video. Tata raz przyniósł grę do domu, ale to coś innego, to przeżycie którego nie da się zabrać pod własny dach. Jako wspomniany nastolatek odkrywamy kolejne rodzaje automatów i coraz bardziej zatracamy granicę między światem prawdziwym i tym rozpikselowanym. Brzmi dokładnie jak my, gracze, 15-20 lat temu i nostalgia uderza bardzo mocno.



198X to w rzeczywistości opowieść nastoletniego buntu połączona z pięcioma mini-grami żywcem wyjętymi z tamtego okresu. Sterowanie jest oparte na klawiczach sterowania i dwóch guzikach akcji(skok/atak) a wersja Steam ma wsparcie kontrolera. Mimo, że grałem na padzie PS4 to kontrola była bardzo toporna... i to wspaniałe uczucie! Autorzy świetnie oddali mechanikę znaną z wczesnych konsol i automatów gdzie wparcie dla input-laga, tearingu,  g-sync, akceleracja, interpolacja i cała gama dzisiejszych standardów była czarną magią. Jeśli chcesz pokonać dostępne etapy musisz nauczyć być elastyczny i dostosować swoje myślenie do trzydziestu lat wstecz.





Jeśli chcesz poznać grę sam nie czytaj dalej - mimo, że nie zaspoilowałem historii to opisuję jak mniej więcej wygląda rozgrywka, ale dokładnie to samo robią twórcy na swojej stronie, więc raczej i tak wiesz z czym będziesz się mierzyć. Ok ostrzegałem więc możemy zaczynać.

Pierwszy kontakt z rozgrywką mamy jeszcze zanim gra na dobre się rozpocznie. Gatunek jaki poznajemy to Beat 'em up, lub jak kto woli brawler, czyli uliczna bijatyka w której mierzymy się z innymi przeciwnikami w walce wręcz(lub przy użyciu broni białej/elementów otoczenia). Tutaj doznałem małego rozczarowania, gdyż rozgrywka była na bardzo niskim poziomie trudności i bez większego wyzwania doszedłem do końca. Piszę to tylko dlatego żebyś się od tej produkcji nie "odbił" na starcie.



Drugim gatunkiem jest Shoot'em Up i tutaj już jest zdecydowanie trudniej, ze względu na przyzwyczajenie do obecnych produkcji. Punkty kontrolne są dość daleko od siebie, życia limitowane a hitboxy na tyle niezgrabne, że łatwo wrócić na początek etapu. Nie jest to najtrudniejsza gra na świecie, ale zdecydowanie wymaga precyzji i koncentracji i potrzeba przynajmniej kilku chwil dla ogrania.



Następnie siadamy za kierownicą samochodu by pokonać wyzwanie próby czasowej. Sposób jazdy oddany jest 1:1 w stosunku do arcadowych pierwowzorów. Ten etap pozwolił mi docenić wyścigi jakie dzisiaj mamy dostępne, bo nawet Asphalt na komórce jest bardziej skomplikowany niż gry które potrzebowały dwumetrowych maszyn kilkanaście lat temu. Nie znajdziesz nitro, driftu, jazdy po bandach ani tuningu a mimo to kiedyś wydawało nam się, że to szczyt realizmu jaki kiedykolwiek uda nam się osiągnąć. Bardzo podobał mi się epilog tego etapu, ale nie będę spoilerować.




Kiedy historia posunie się dalej zostajemy Ninja w grze akcji i przyznam szczerze, że ten etap sprawił mi najwięcej problemów. Dzisiejsze komórkowe runnery pokroju Subway Surfers nijak mają się do tych które były przed laty. Akcja sunie do przodu bez chwili wytchnienia, ale robi to bardzo dobrze po kolei ucząc nas podstaw rozgrywki. To zbieraj, tego omijaj, tutaj skocz a tam zrób wślizg - na papierze wygląda to banalnie, ale kiedy biegniemy wszystko dzieje się bardzo szybko. Dajemy się złapać na klasycznym pytaniu "Co pije krowa?" i odpowiadamy mleko, tak tutaj widzimy głaz, instynktownie podskakujemy i nabijamy się na sufitową pułapkę.



Ostatnia część to dungeon RPG z mechaniką znaną między innymi z serii Might & Magic(nie mylić z Heroes!). Naszym zadaniem jest zabicie trzech smoków, do których prowadzi labirynt podobny do tego z oryginalnej serii Wolfenstein. Zgodnie ze staroszkolną rozgrywką musimy umiejętnie balansować doborem ataków oraz umiejętnie kalkulować czas na leczenie. To co najbardziej spodobało mi się na tym etapie to drugie dno, które znajdziemy jeśli zaczniemy czytać między wierszami.



TO BE CONTINUED. Takim napisem kończymy grę, ale już przed jej wyjściem twórcy ogłosili, że będzie ukazywać się w epizodach. Niestety nie podali ani szczegółow ani daty, ale osobiście czekam! Mimo, że grę pierwszego epizodu może spokojnie ukończyć w dwie godziny to ja świetnie się bawiłem. To bardzo mocny nostalgiczny strzał z prostą, ale nieźle przedstawioną historią w tle. Jeśli chcesz komuś młodszemu przedstawić kawałek gamingowej historii to jest świetny zbiór tego w co graliśmy kilkanaście lat temu.




INSERT COIN. Dzisiaj ludzie narzekają na mikrotransakcje, Day 1 DLC i inne "skoki twórców na kasę", a zapominają że jeszcze dość niedawno mieliśmy dostępne tylko takie tytuły jak tutaj. Niezbyt skomplikowane, niedopracowane, czasem niesprawiedliwe i do przejścia w dwie godziny. Jeśli tylko nauczymy się jak grać, ale żeby się nauczyć musimy wrzucić monetę. To już ostatnia. Ok, jeszcze jedna. I tak zostawialiśmy całe kieszonkowe w salonie z automatami by tylko zagrać.




Gra powstała dzięki zbiórce na kickstarterze, do kupienia na PC. Wersja na PS4, XONE oraz Switch w drodze.
Oficjalna strona gry: https://198xthegame.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz